Róşni Wykonawcy

Swingin’ Again vol. 2

Sony Music Polska 2016-03-17
Autor: Michał Balcer
Ocena:

Marek Sierocki to jeden z bardziej wszechstronnych polskich dziennikarzy muzycznych. A to 25 lat temu napisał książkę o Depeche Mode, a to na codzień w barwach Teleexpressu zaznajamia nas z różnymi nowymi zespołami. Nie bez znaczenia są również przeróżne składanki jakie przygotowuje od wielu lat, że wspomnę tylko te z italo disco czy włoskimi balladami. Ostatnio pokusił się o jeszcze wydawnictwo - „Swingin’ Again vol. 2”, które jest kolejną częścią wydanej rok temu kompilacji pod tym samym tytułem. 

Jedno spojrzenie na tracklistę pozwala nam dostrzec, że jest pewna dość duża grupa wykonawców, do których pan Marek ma szczególną słabość - ich numery pojawiają się na obu tych ‘debeściakach’. Mam tutaj przede wszystkim na myśli: Barry’ego Manillowa, Chrisa Bottiego, Tony’ego Bennetta, Kenny’ego G oraz co mnie osobiście cieszy najbardziej: Alison Moyet z Yazoo oraz naszą Basię Trzetrzelewską. 

„Swingin’ Again vol. 2” to 34 piosenki na dwóch krążkach. Zdaję sobie sprawę z tego, że muzyki nie da się zaszufladkować i z tego, że wielu artystów gra na pograniczu kilku gatunków, miesza je, tworząc wybuchowe mieszanki. Tym niemniej jeżeli tytuł tej składanki zawiera słowo ‘swing’ to spodziewałem się, że całość będzie utrzymana w takim właśnie klimacie. A tak nie jest. Bynajmniej ja nie postrzegam wszystkich hitów jakie tutaj są jako stricte swingowe. O ile jeszcze na pierwszej płycie nie jest to jakoś mocno wyczuwalne, a kawałki ułożone w odpowiedniej kolejności zacierają różnicę, o tyle płyta numer dwa to według mnie nagrania smooth jazzowe, którym najbliżej byłoby do tego, aby stać się następną odsłoną serii sygnowanej nazwiskiem Marka Niedźwieckiego. 

Nie zmienia to jednak faktu, że Sierocki wybrał dla nas kolejną porcję świetnych utworów. Pierwszy krążek doskonale nadaje się na jakąś prywatkę stylizowaną na lata 50- i 60-te XX wieku, a drugi to typowa muzyka tła, jakiej najlepiej słucha się w domowym zaciszu z lampką wina w ręku lub w eleganckiej restauracji, kawiarni lub herbaciarni. Tak jak wspomniałem wyżej - podoba mi się obecność na tym albumie Alison Moyet, bo to najlepiej pokazuje jak wszechstronną jest wokalistką i w jak wielu stylach ona po prostu się sprawdza. Co za piękny głos! 

Dlaczego warto sięgnąć po to wydawnictwo? Ponieważ jak to składance jest tutaj kilka piosenek, które są istnymi perełkami. Do takich zaliczyłbym na przykład hipnotyzujące, instrumentalne „Aqua Marine” Carlosa Santany, które ma w sobie trochę progresywnego uroku oraz „Sun Goddess” Earth, Wind & Fire i Ramseya Lewisa, który to przebój stanie się chyba dla mnie przyczynkiem do tego, aby w końcu przyjrzeć się bliżej twórczości tych artystów. 

Pomimo tego, Ĺźe album nie jest do końca zbiorem swingowch kawałkĂłw, to słucham go z przyjemnością, poznając niezbyt zgłębione przeze mnie do tej pory gatunki muzyczne.Â